wtorek, 30 października 2012

'Dobry, zły i brzydki'

Piątkowa noc i sobotni dzień były symbolicznym pożegnaniem sezonu off-roadowego 2012, które spędziliśmy w uszewskich lasach i polach.
Etap nocny polegał na zbieraniu pkpów porozwieszanych na drzewach, do których mieliśmy trafić przy pomocy roadbooka, taśm i 'świetlików' na drzewach. Oczywiście na początku- jak zwykle, wszystko było proste i przyjemne. A później zaczęło padać. Razem z Olą miałyśmy niezłą przebieżkę. Większość trasy biegłyśmy przed samochodami, żeby nie pomylić trasy i nie ominąć żadnego pkpa. Nie muszę chyba mówić, jak czuły się mięśnie moich nóg w niedzielę i sobotę. Nie wspomnę o kilometrowej, stromej górze, po której biegałam tam i z powrotem kilka razy, ostatni raz wchodząc na nią prawie na czworakach. Ale jak to często powtarzam, czego się nie robi z miłości. Niestety nasza ekipa potraciła auta, a my nie mieliśmy prądu, więc koło 3.00 zjechaliśmy na bazę. Później z Mechem i Irem siedzieliśmy w busie. Uwielbiam ich teksty haha.
W sobotę nie działo się nic ciekawego, był tylko jeden oes, więc Toyotes trochę polatała.
Pojechaliśmy do domu, a tu nagle telefon od Ira, że zajęliśmy 3 miejsce. Miła niespodzianka.
Żeby nie było tak kolorowo, to dodam, że rajd mógł się skończyć tragicznie. Przy 10 pkpie, spadł ze skarpy quadowiec. Nie mam pojęcia, jakim cudem nic się mu nie stało. Ja też nie wyszłam bez szwanku z nocki, mam całe sine kolano po zderzeniu z drzewem i tysiąc mniejszych siniaków na całych nogach. Uroki bycia pilotem. Ale przynajmniej palec, który wybił mi się w piątek rano na treningu siatkówki, w nocy 'wbił' się z powrotem.
Rozpisałam się.
Fot. WojciechRallyArt






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz