środa, 18 lipca 2012

We love Taizé !

Odpoczywam po rozciąganiu i tańcu, myśląc, że tydzień temu o tej porze pewnie siedziałabym w Oyaku z Kingą i znajomymi...Pozwólcie mi wrócić do Taizé ! Tęsknie za wilgotnym namiotem, staniem w kolejkach po jedzenie, codziennym śpiewaniem na modlitwach, sprzątaniem kibli z Louise, lodowatą wodą pod prysznicem, chowaniem się w namiocie przed księdzem, gadaniem z murzynkami, śpiewaniem i tańcem w Oyaku...wiele bym mogła wymieniać. Oświadczam uroczyście, że ja-osoba mało wierząca w Boga, znalazłam dzięki Taizé coś, co mogę nazwać swoją wiarą, która nie odbiega za wiele od tej powszechnie znanej wszystkim. Dziwnie będzie się jednak przestawić na 'polskie standardy' po spędzeniu cudownego czasu w Taizé. Nie będzie można iść ulicą i uśmiechać się do byle kogo, bo pomyślą, że jakaś stuknięta idzie. Kinga, Ty wiesz za czym będziemy jeszcze tęsknić...'Silence please!', ' Achtung, achtung !', ' Przestań chrapać! - F*ck you !- You too !- It's not for you ! - I know !', ' Excuse me, please stop snoring !- It's not me !- Upss, excuse me...', 'Mamma mia Nithin' itd.itp...Zaraz się rozpłaczę. Tęsknię za wszystkimi poznanymi ludźmi, bardzo bym chciała żebyśmy jeszcze kiedyś się spotkali. A pomyśleć, że modliłam się do Roda, żeby pozwolił mi przetrwać ten czas, podczas gdy teraz najchętniej siedziałabym w Oyaku prowadząc głupie rozmowy po angielsku z Nithinem albo Levim.
Nie ma opcji. Wracam za rok.
W piątek znowu wyjeżdżam. Co za ironia.
Zdjęcia tylko z Taizé, reszta w innym czasie.





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz